Zgromadzenie Braci Pocieszycieli
Wpisujemy się w grono uczniów, którzy
pozostawili wszystko i poszli za Jezusem czystym, ubogim i posłusznym.
Jesteśmy wspólnotą zakonną braci i kapłanów, powołaną do istnienia 7
kwietnia 1922 r. przez Ojca Józefa M. Jana Litomiskiego w Wiedniu.
Na pamiątkę śmiertelnej trwogi Jezusa w Ogrodzie Getsemani, w każdym klasztorze bracia przez godzinę mieli trwać na modlitwie przed Jezusem Hostią.Ojciec Józef pragnął, aby założone przez niego Zgromadzenie codziennie wracało do ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa, które aż do śmierci, było przeniknięte wielkim smutkiem. "Współczuć z Jezusem Chrystusem, współczuć z chorym na duszy i na ciele - jest waszym świętym powołaniem, jest naszym świętym obowiązkiem" |
Mówił: każdy kościół należący do Pana, gdzie w
tabernakulum przebywa Zbawiciel, przyrównać można do Góry Oliwnej, do
Getsemani. Nie zapominaj (…), by przyjść do Jezusa i pocieszyć Go –
bardzo często osamotnionego.
Jest tak mało czczony i kochany, a
dodatkowo przecież rzadko opuszcza tabernakulum. Jest więźniem
niezrozumiałej miłość ku nam grzesznikom. Na pewno i ty chcesz należeć
do wybranych i znaleźć się po prawicy Ojca, aby usłyszeć jeden z dowodów
nieskończonego miłosierdzia Jezusa w stosunku do ciebie: Byłem w
więzieniu, a odwiedziliście mnie – wejdźcie do odpocznienia Ojca Mego.
Modlitwa jest obecnością. Adoracja zatem, jest przylgnięciem do Boga, trwaniem w Jego obecności. Jest sposobnością wymiany uczuć, poprzez które Bóg pragnie dzielić się z nami pragnieniami swojego Serca. W towarzyszeniu Jezusowi na modlitwie jak uczył Ojciec Założyciel nie możemy zapomnieć, że każdy w pewien sposób przechodzi przez swoje „Getsemani”. Wszystkich spotykają chwile pełne bólu, obaw i trosk. Nadchodzi wreszcie i czas odejścia z tego świata. Nie pokładajcie nadziei w ludziach, gdyż nawet Ci, którzy są godni zaufania nie zawsze będą w stanie nas pocieszyć. Pan może powołać ich do siebie wcześniej niż moglibyśmy się tego spodziewać i wtedy pozostaniemy sami. Jednak niezupełnie sami, gdyż Pan Jezus, którego odwiedzisz przebywającego w tabernakulum, z którym się pojednasz, wesprze cię w twoim cierpieniu poprzez swoją obecność i okazane miłosierdzie. Czy może być większa nagroda dla tego, kto pociesza Serce Jezusowe w Jego śmiertelnej trwodze i osamotnieniu? |
Ojciec Założyciel Józef Jan Litomisky
Ojciec Józef Jan Litomiski urodził 2 marca 1888 r. w Hořiněves na ziemi czeskiej, dwa dni później został ochrzczony w kościele parafialnym. Jego ojciec Alojzy był z wykształcenia piekarzem, mama Franciszka, z domu Kolovrátnikova, pochodziła z Hořiněvsi. Jako młody chłopak wychowywał się wśród dwóch starszych braci: Alojzego i Jarosława oraz jednego najmłodszego brata – Bogusława. Rodzina była uboga, jednoczył ją jednak głęboki duch wiary. W domu jak i życiu wyjątkową rolę odgrywała matka. Niektóre źródła mówią nam o pewnym śnie, który miała pani Franciszka. Mianowicie śnił jej się syn, który ubrany był w biało – czarny habit, gromadzący wokół siebie młodych chłopców. Dziś trudno nam powiedzieć, czy rzeczywiście takie zdarzenie miało miejsce, niewątpliwie jednak w przekazie pisemnym, wydarzenie to zostało zanotowane. Mimo wielu starań rodziców o przyszłość swoją i dzieci, rodzina Litomiskich borykała się z problemem ubóstwa. Trudna sytuacja materialna, jaka gościła w ich domu, często zmuszała ich do zmiany miejsca swego pobytu, by dorastającym synom zapewnić odpowiednie warunki i możliwości osobistego rozwoju. W okresie kształtowania się wiary przyszłego Założyciela wspólnoty zakonnej, ważną rolę w życiu duchowym zaczęła odgrywać Matka Boża. Stałą tradycją w rodzinie Litomiskich były pielgrzymki do Sanktuarium Maryi w Stara Boleslav, gdzie Matka Najświętsza odbierała cześć, jako Patronka Narodu Czeskiego. W czasie nauki młody Józef zapoznał się z rodziną Lechnerów. Owa znajomość przerodziła się w przyjaźń. Głowa rodziny – Pan Lechner widział w błyskotliwym młodzieńcu swojego przyszłego zięcia i współpracownika w prowadzeniu firmy cukrowniczej Wiktora Schmidta.
Przyszłość dla młodego chłopaka stała otworem. Dostatnie życie, pewna stabilizacja i czekająca pozycja społeczna nie pociągała jednak Litomiskiego. Czuł, że nie jest to jego droga. Ziarno powołania rzucone w młodzieńcze serce zaczynało kiełkować. W 1910 r. Józef zapukał do drzwi Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Pradze. Czas tam spędzony, był bez wątpienia czasem „wzrastania w łasce u Boga i u ludzi.” W czasie swojego pobytu w seminarium wyróżniał się wśród innych alumnów niezwykłym intelektem. Przez dwa lata pełnił funkcję prefekta kleryków drugiego roku. Ukoronowaniem całej formacji duchowej i intelektualnej, były święcenia kapłańskie, które przyjął 12. 07. 1914 roku. W kościele św. Elżbiety w Pradze celebrował swoją pierwszą Mszę Świętą. Młody kapłan z werwą poświęcał się stojącym przed nim wyzwaniom. Jego charyzma, intelekt i mądrość życiowa, które objawiały się w codziennym życiu duszpasterskim i pastoralnym, nie uszły uwadze ówczesnego arcybiskupa Pragi Pawła Huyna. Doceniając wielki potencjał swojego kapłana chciał posłać go na dalsze studia teologiczne do Wiednia. Nikt wówczas nie przypuszczał, że nowe miejsce stanie się dla księdza Józefa polem Bożych natchnień. Przybywając do Wiednia, ksiądz Józef zamieszkał przy kościele Najświętszego Odkupiciela na Rennweg 63. Studia rozpoczął na elitarnym wówczas Frintaneum. Nauka i codzienne apostolstwo, w które włączył się przy wspomnianym kościele, wypełniały po brzegi każdy jego dzień. Swoją duszpasterską opieką otoczył czeskich i słowackich katolików, którzy żyjąc poza granicami własnego kraju, byli zjednoczeni wokół Wspólnoty św. Metodego. Troszcząc się o ich życie duchowe, ksiądz Józef często przewodniczył wspólnym modlitwom, nabożeństwom i uroczystościom. Musimy pamiętać, że czas studiów Ojca Założyciela przebiegał w cieniu I wojny, która zbierała coraz większe żniwo moralnej biedy. Wrażliwy na ludzką nędzę, podjął posługę duszpasterską w wiedeńskich szpitalach.
W rannych żołnierzach i dźwigających ciężar własnej choroby, dostrzegał cierpiącego Chrystusa. Czas posługi w szpitalu, kojenia ludzkich zranień, wycisnął w życiu czeskiego kapłana trwały ślad. Spotykał się tu nie tylko z ludzkim cierpieniem, ale przede wszystkim z duchową biedą. Szczególnie dotkliwie odczuwał ból, kiedy patrzył na odchodzących z tego świata, bez pojednania się z Bogiem. Spustoszenie duchowe i moralne spowodowane przez wojnę, zrodziło pragnienie wynagradzania Bogu za grzechy, znieważające Jego miłość i odbierające człowiekowi jego godność. Coraz silniej odczuwał w sobie wołanie Jezusa „zostańcie tu i czuwajcie ze Mną” Możemy sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który bije się ze swoimi myślami, stawiając sobie pytanie: czy to, co słyszy jest głosem Boga, czy własnego pragnienia?
W ciemnym tunelu, przez który Bóg prowadzi swoich wybranych, w najwłaściwszym dla nich momencie zapala Światło Ducha Świętego. Podobnie było w życiu ks. Litomiskiego. Owa ciemność i szukanie odpowiedzi na nurtujące go pytania ustały podczas spotkania z Matką Różą Vujtechovą, która powołała do istnienia Zgromadzenie Sióstr Pocieszycielek Boskiego Serca Jezusa. Matka Vujtechova doskonale zdawała sobie sprawę jak ważna jest troska o Boże dzieło. W Ojcu Litomiskim widziała kiełkujące dobro, które miało zakwitnąć w Ogrójcu. Dlatego wspierała go na tej drodze, na którą powołał go sam Bóg.
Wspólnota pierwszych Braci Pocieszycieli zaczęła się szybko rozrastać. Duch, którym był przesiąknięty Ojciec Józef pociągał wielu, którzy tak jak on chcieli ze swojego życia uczynić wielki dar miłości dla cierpiącego Jezusa. To, co wyróżniało małą roślinkę w Ogrodzie Kościoła to jej wielka gorliwość. 7 kwietnia 1922 r., w ówczesne święto Matki Bożej Bolesnej, w kościele na Rennwegu zawitał kardynał Friedrich-Gustav Piffl. Jeden z pierwszych Pocieszycieli, ojciec Jan Polakovič skrzętnie opisał to wydarzenie w swoim pamiętniku:
Ten dzień, stał się zatem dniem narodzin nowej rodziny zakonnej we wspólnocie Kościoła Powszechnego. Duchowość ekspiacyjna jest tym, co wyróżnia Zgromadzenie od innych wspólnot i zakonów. Sam Założyciel dał temu wyraz: „Pocieszyciele z Getsemani pocieszają Pana Jezusa przez adorację i wynagrodzenie, co wyraża także herb Zgromadzenia. To, że nowa Kongregacja obrała sobie za cel właśnie pocieszanie Serca Pana w Jego największej boleści i opuszczeniu w Ogrodzie Getsemani przez adorację, oraz troskę o grzeszników, umierających, chorych, jest z pewnością wyrazem Jego do nas zaufania”. Ojciec Józef znając swoją słabość i niedoskonałość, nigdy nie wątpił ani przez chwilę, że dzieło, do założenia, którego powołał go sam Bóg, musi mieć własne podstawy, własną regułę, własny cel. Ideał Ogrójca narodził się z woli Bożej w jego sercu. Życie pocieszyciela, to życie na co dzień u boku Chrystusa cierpiącego w Getsemani, w całkowitym wyrzeczeniu własnej woli, aby bez reszty pełnić wolę Ojca Niebieskiego. Założyciel z całą gorliwością oddał się pracy stworzenia Konstytucji, które miały nadawać codzienny rytm wszystkim wspólnotom jego duchowych synów. W Roku Świętym – 1933 – Ojciec Litomiski przebywał w Rzymie.
Na osobistej audiencji u papieża Piusa XI przedstawił dzieło swojego życia, jakim były Konstytucje Zgromadzenia. Papież wziął je do ręki a swoje osobiste błogosławieństwo wpisał do podanego egzemplarza: „Dla Słowiańskiego Zgromadzenia z życzeniami na przyszłość”.
Drogą wiodącą do realizacji zadań apostolskich, jak pisał w Konstytucjach, jest otwarcie się na potrzeby Kościoła i nieustanna modlitwa. Nie praca, lecz modlitwa miała mieć pierwszeństwo w życiu codziennym pocieszycieli, bo „gdybyśmy nawet wykonali wielkie dzieła i doznali szkody na duszy, nie pocieszylibyśmy tym Serca Pana, ale raczej zasmucili”. Na pierwszym miejscu Ojciec Założyciel wskazał adorację Najświętszego Sakramentu. Na pamiątkę śmiertelnej trwogi Jezusa w Ogrodzie Getsemani, w każdym klasztorze bracia przez godzinę mieli trwać na modlitwie przed Jezusem Hostią. Ojciec Józef pragnął, aby założone przez niego Zgromadzenie codziennie wracało do ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa, które aż do śmierci, było przeniknięte wielkim smutkiem. Na drugim miejscu pocieszycielskiej duchowości, Fundator postawił nawrócenie. Idea ta, była jakby odzwierciedleniem ewangelicznego przesłania Chrystusa, który wpierw nim głosił Dobrą Nowinę o Królestwie Niebieskim wzywał do nawrócenia. „Pocieszyciele Boskiego Serca – jak mówił Ojciec Litomiski – powinni się nad Nim (Jezusem) litować i nie zasmucać Go ponownie kolejnymi grzechami”. Oczywiste jest, że każdy z nas nosi na sobie dotyk grzechu pierworodnego, ale myśl Założyciela, szła niejako dalej, głębiej, wydobywając z wezwania Jezusa jego istotną treść.
Założyciel, jak każdy ojciec cieszył się każdym nowym powołaniem jak swoim dzieckiem. Jego podstawowym zadaniem była nie tylko troska o życie duchowe współbraci, ale również rozwój całego Zgromadzenia. Wraz z rozwojem personalnym przybywało domów pocieszycieli, miejsc, gdzie tajemnice boleści Serca Jezusowego przekraczały granice Wiednia. Wołanie Jezusa „zostańcie tu i czuwajcie za Mną” bracia zanosili wszędzie tam, gdzie przychodziło im pełnić posługę. Sam Ojciec Litomiski był świadkiem wciąż na nowo zapalanych ognisk, pochodni serc swoich braci, którzy coraz częściej poza Domem Macierzystym ogrzewali cierpiące Serce Zbawiciela.
W pierwszych latach rozwoju Zgromadzenia pocieszyciele byli obecni głównie w ówczesnej Czechosłowacji: Tullnerbachu, Mariance,Unter Tullnerbachu, Borince, Czeskich Budějovicach, Klokotach, Jeruzalem, Suche Vrbne, Nepomuku, Sokolovcach… W najśmielszych oczekiwaniach Ojciec Józef nie przewidywał, że po jego odejściu Zgromadzenie będzie posiadało swój dom w Stanach Zjednoczonych, jak również – już w nowej rzeczywistości, na trwałe zapuści swe korzenie w Kościele Polskim.
Ojciec Litomiski był żywym świadkiem wielkiego rozwoju swojego Zgromadzenia. Cieszył się, że tak wielu ludzi tajemnicę Chrystusowych cierpień w Getsemani uczyniła częścią swojej egzystencji. Jednak każdy uczeń Jezusa, nie może przerosnąć swojego Nauczyciela. Drogą, jaką Bóg prowadzi swoich wybranych jest droga krzyża, ściśle złączona z tajemnicą Ogrójca. Dla Ojca Założyciela i jego współbraci nadchodził trudny okres, zwany w życiu duchowym próbą wierności. Europa stawała się miejscem, gdzie do coraz większej władzy dochodził Adolf Hitler, rozszerzając granice królestwa nieprawości i przemocy. Nad Kościołem Chrystusa zaczęły zbierać się ciemne chmury. Dla wszystkiego, co Boże, w nowym świecie tworzonym przez człowieka nie było miejsca. Jezus po raz kolejny w historii zbawienia uobecnia swoje duchowe cierpienia w ludzkich sercach. Ojciec Litomiski i jego życiowe dzieło, staną przed próbą dochowania wierności Jezusowi w walce o człowieka, którego owocem było wypicie kielicha podanego Mu przez Ojca Niebieskiego.
Wydarzeniem bez precedensu stała się noc z 13 na 14 kwietnia 1950 roku, podczas której, rozpoczęto akcję likwidacji męskich zgromadzeń zakonnych w całej ówczesnej Czechosłowacji. Cztery miesiące później, ten sam los podzieliły zgromadzenia żeńskie. Ojciec Józef trafił do obozu internowania w Żeliwie. Choć z pobytu z więzienia nie zachowały się żadne spisane wspomnienia, możemy być jednak pewni, że przez to wydarzenie, Chrystus w całkowity sposób odcisnął w sercu swojego sługi, dramat duchowego cierpienia, którego sam doświadczył w Getsemani. Opuszczony, bez wspólnoty tak wielu umiłowanych braci, w duchowym zmaganiu z własną słabością w pełni wypełnił wolę Ojca, wychylając do dna podany mu kielich. Tajemnica cierpień i fizycznego wycieńczenia zostawiła jednak trwały ślad na jego zdrowiu. Ówczesna władza bojąc się śmierci Ojca Litomiskiego, która mogłaby odbić się w świecie Kościoła szerokim echem, po półrocznym pobycie w więzieniu wypuściła go na wolność. Po wyjściu z więzienia Ojciec Józef zamieszkał na plebani kościoła św. Wojciecha w Pradze. Poniesiony uszczerbek na zdrowiu przyczynił się do ograniczenia podejmowanych działań. Pamiętali jednak o nim współbracia, którzy w miarę możliwości odwiedzali go na plebani.
Zwieńczenie życia Ojca Litomiskiego tonie w milczeniu. Milczeniu, które głośniej przemawia niż niejedno słowo.
Z każdym rokiem odsłania się przed nami tajemnica Jego krzyża. Słowa Pascala, które usłyszymy jeszcze w czasie pogrzebu Założyciela, – że „Jezus kona w swoich członkach do końca czasów” możemy uważać za prawdziwe. To, czego doświadczyła Głowa, trwa w Jego mistycznych członkach.
Stan zdrowia Ojca Litomiskiego nieustannie się pogarszał. Przygotowywał się do spotkania ze Zmartwychwstałym. Ostatnie chwile w życiu Założyciela to całkowite wypalanie miłości własnej. Bóg w ten sposób przygotowywał go do odebrania wieńca życia wiecznego. Serce Boże, które Ojciec Józef pocieszał przez całe swoje życie miało być jego nagrodą. W ostatniej drodze życia Ojcu Litomiskiemu towarzyszył biskup Kajetan Matousek.
Zgasło ziemskie światło Ojca Litomiskiego, wzeszło Słońce Wiekuiste. „Była środa – dzień św. Józefa w oktawie Bożego Ciała, przed świętem Najświętszego Serca Jezusa, tak jak mu przepowiedziała Matka Róża – Założycielka Sióstr Pocieszycielek. Była chyba 9.15 wieczór, 6 czerwca 1956 roku. Uroczystości pogrzebowe Ojca Józefa Litomiskiego odbyły się 11 czerwca l956 r. na Vyšehradzie w Pradze. Mowę pogrzebową wygłosił ks. kanonik Stříž – przyjaciel i duchowny doradca Ojca Założyciela. Po latach wytrwałej pracy i gorliwych ofiar Zbawiciel przygotował swojemu słudze, o. Józefowi Litomiskiemu, długi czas cierpień. Choroba, która dręczyła go już od dawna i utrudniała mu prace, teraz na stałe przykuła go do łóżka. Ale co było życzeniem jego serca? „Jezu, dla Ciebie cierpieć, w cierpieniu Ciebie pocieszać”. Dlatego o. Litomiski przyjął ten los z gotowością i wypełniał swoje powołanie z pokorą, oddany aż do końca swojej agonii… do śmierci…
Nasz Pan przyrzekł szczególna nagrodę i udział w Jego Królestwie tym, którzy wytrwają z Nim w Jego przeciwnościach (Łk. 22, 28). Z pewnością tym bardziej wspaniałą zapłatę przygotował naszemu niezapomnianemu Ojcu, który wytrwał przy Nim przez całe swoje kapłańskie życie, także w ciężkich doświadczeniach trwogi, goryczy i boleści.
Jesteśmy winni drogiemu zmarłemu ojcu Józefowi Litomiskiemu głęboką wdzięczność. Rozbudził on w wielu z nas – w wielu sercach – pragnienie żywego udziału w trwodze i udrękach Serca Jezusowego.
Przewielebny Ojcze, spełniaj nadal swoje zadanie wobec Boskiego Serca Jezusowego w niebie i wypraszaj wielu duszom w naszej ojczyźnie łaskę powołania do cierpienia z Jezusem i pocieszania Go w Jego cierpieniu.
Przyszłość dla młodego chłopaka stała otworem. Dostatnie życie, pewna stabilizacja i czekająca pozycja społeczna nie pociągała jednak Litomiskiego. Czuł, że nie jest to jego droga. Ziarno powołania rzucone w młodzieńcze serce zaczynało kiełkować. W 1910 r. Józef zapukał do drzwi Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Pradze. Czas tam spędzony, był bez wątpienia czasem „wzrastania w łasce u Boga i u ludzi.” W czasie swojego pobytu w seminarium wyróżniał się wśród innych alumnów niezwykłym intelektem. Przez dwa lata pełnił funkcję prefekta kleryków drugiego roku. Ukoronowaniem całej formacji duchowej i intelektualnej, były święcenia kapłańskie, które przyjął 12. 07. 1914 roku. W kościele św. Elżbiety w Pradze celebrował swoją pierwszą Mszę Świętą. Młody kapłan z werwą poświęcał się stojącym przed nim wyzwaniom. Jego charyzma, intelekt i mądrość życiowa, które objawiały się w codziennym życiu duszpasterskim i pastoralnym, nie uszły uwadze ówczesnego arcybiskupa Pragi Pawła Huyna. Doceniając wielki potencjał swojego kapłana chciał posłać go na dalsze studia teologiczne do Wiednia. Nikt wówczas nie przypuszczał, że nowe miejsce stanie się dla księdza Józefa polem Bożych natchnień. Przybywając do Wiednia, ksiądz Józef zamieszkał przy kościele Najświętszego Odkupiciela na Rennweg 63. Studia rozpoczął na elitarnym wówczas Frintaneum. Nauka i codzienne apostolstwo, w które włączył się przy wspomnianym kościele, wypełniały po brzegi każdy jego dzień. Swoją duszpasterską opieką otoczył czeskich i słowackich katolików, którzy żyjąc poza granicami własnego kraju, byli zjednoczeni wokół Wspólnoty św. Metodego. Troszcząc się o ich życie duchowe, ksiądz Józef często przewodniczył wspólnym modlitwom, nabożeństwom i uroczystościom. Musimy pamiętać, że czas studiów Ojca Założyciela przebiegał w cieniu I wojny, która zbierała coraz większe żniwo moralnej biedy. Wrażliwy na ludzką nędzę, podjął posługę duszpasterską w wiedeńskich szpitalach.
W rannych żołnierzach i dźwigających ciężar własnej choroby, dostrzegał cierpiącego Chrystusa. Czas posługi w szpitalu, kojenia ludzkich zranień, wycisnął w życiu czeskiego kapłana trwały ślad. Spotykał się tu nie tylko z ludzkim cierpieniem, ale przede wszystkim z duchową biedą. Szczególnie dotkliwie odczuwał ból, kiedy patrzył na odchodzących z tego świata, bez pojednania się z Bogiem. Spustoszenie duchowe i moralne spowodowane przez wojnę, zrodziło pragnienie wynagradzania Bogu za grzechy, znieważające Jego miłość i odbierające człowiekowi jego godność. Coraz silniej odczuwał w sobie wołanie Jezusa „zostańcie tu i czuwajcie ze Mną” Możemy sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który bije się ze swoimi myślami, stawiając sobie pytanie: czy to, co słyszy jest głosem Boga, czy własnego pragnienia?
W ciemnym tunelu, przez który Bóg prowadzi swoich wybranych, w najwłaściwszym dla nich momencie zapala Światło Ducha Świętego. Podobnie było w życiu ks. Litomiskiego. Owa ciemność i szukanie odpowiedzi na nurtujące go pytania ustały podczas spotkania z Matką Różą Vujtechovą, która powołała do istnienia Zgromadzenie Sióstr Pocieszycielek Boskiego Serca Jezusa. Matka Vujtechova doskonale zdawała sobie sprawę jak ważna jest troska o Boże dzieło. W Ojcu Litomiskim widziała kiełkujące dobro, które miało zakwitnąć w Ogrójcu. Dlatego wspierała go na tej drodze, na którą powołał go sam Bóg.
Wspólnota pierwszych Braci Pocieszycieli zaczęła się szybko rozrastać. Duch, którym był przesiąknięty Ojciec Józef pociągał wielu, którzy tak jak on chcieli ze swojego życia uczynić wielki dar miłości dla cierpiącego Jezusa. To, co wyróżniało małą roślinkę w Ogrodzie Kościoła to jej wielka gorliwość. 7 kwietnia 1922 r., w ówczesne święto Matki Bożej Bolesnej, w kościele na Rennwegu zawitał kardynał Friedrich-Gustav Piffl. Jeden z pierwszych Pocieszycieli, ojciec Jan Polakovič skrzętnie opisał to wydarzenie w swoim pamiętniku:
Ten dzień, stał się zatem dniem narodzin nowej rodziny zakonnej we wspólnocie Kościoła Powszechnego. Duchowość ekspiacyjna jest tym, co wyróżnia Zgromadzenie od innych wspólnot i zakonów. Sam Założyciel dał temu wyraz: „Pocieszyciele z Getsemani pocieszają Pana Jezusa przez adorację i wynagrodzenie, co wyraża także herb Zgromadzenia. To, że nowa Kongregacja obrała sobie za cel właśnie pocieszanie Serca Pana w Jego największej boleści i opuszczeniu w Ogrodzie Getsemani przez adorację, oraz troskę o grzeszników, umierających, chorych, jest z pewnością wyrazem Jego do nas zaufania”. Ojciec Józef znając swoją słabość i niedoskonałość, nigdy nie wątpił ani przez chwilę, że dzieło, do założenia, którego powołał go sam Bóg, musi mieć własne podstawy, własną regułę, własny cel. Ideał Ogrójca narodził się z woli Bożej w jego sercu. Życie pocieszyciela, to życie na co dzień u boku Chrystusa cierpiącego w Getsemani, w całkowitym wyrzeczeniu własnej woli, aby bez reszty pełnić wolę Ojca Niebieskiego. Założyciel z całą gorliwością oddał się pracy stworzenia Konstytucji, które miały nadawać codzienny rytm wszystkim wspólnotom jego duchowych synów. W Roku Świętym – 1933 – Ojciec Litomiski przebywał w Rzymie.
Na osobistej audiencji u papieża Piusa XI przedstawił dzieło swojego życia, jakim były Konstytucje Zgromadzenia. Papież wziął je do ręki a swoje osobiste błogosławieństwo wpisał do podanego egzemplarza: „Dla Słowiańskiego Zgromadzenia z życzeniami na przyszłość”.
Drogą wiodącą do realizacji zadań apostolskich, jak pisał w Konstytucjach, jest otwarcie się na potrzeby Kościoła i nieustanna modlitwa. Nie praca, lecz modlitwa miała mieć pierwszeństwo w życiu codziennym pocieszycieli, bo „gdybyśmy nawet wykonali wielkie dzieła i doznali szkody na duszy, nie pocieszylibyśmy tym Serca Pana, ale raczej zasmucili”. Na pierwszym miejscu Ojciec Założyciel wskazał adorację Najświętszego Sakramentu. Na pamiątkę śmiertelnej trwogi Jezusa w Ogrodzie Getsemani, w każdym klasztorze bracia przez godzinę mieli trwać na modlitwie przed Jezusem Hostią. Ojciec Józef pragnął, aby założone przez niego Zgromadzenie codziennie wracało do ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa, które aż do śmierci, było przeniknięte wielkim smutkiem. Na drugim miejscu pocieszycielskiej duchowości, Fundator postawił nawrócenie. Idea ta, była jakby odzwierciedleniem ewangelicznego przesłania Chrystusa, który wpierw nim głosił Dobrą Nowinę o Królestwie Niebieskim wzywał do nawrócenia. „Pocieszyciele Boskiego Serca – jak mówił Ojciec Litomiski – powinni się nad Nim (Jezusem) litować i nie zasmucać Go ponownie kolejnymi grzechami”. Oczywiste jest, że każdy z nas nosi na sobie dotyk grzechu pierworodnego, ale myśl Założyciela, szła niejako dalej, głębiej, wydobywając z wezwania Jezusa jego istotną treść.
Założyciel, jak każdy ojciec cieszył się każdym nowym powołaniem jak swoim dzieckiem. Jego podstawowym zadaniem była nie tylko troska o życie duchowe współbraci, ale również rozwój całego Zgromadzenia. Wraz z rozwojem personalnym przybywało domów pocieszycieli, miejsc, gdzie tajemnice boleści Serca Jezusowego przekraczały granice Wiednia. Wołanie Jezusa „zostańcie tu i czuwajcie za Mną” bracia zanosili wszędzie tam, gdzie przychodziło im pełnić posługę. Sam Ojciec Litomiski był świadkiem wciąż na nowo zapalanych ognisk, pochodni serc swoich braci, którzy coraz częściej poza Domem Macierzystym ogrzewali cierpiące Serce Zbawiciela.
W pierwszych latach rozwoju Zgromadzenia pocieszyciele byli obecni głównie w ówczesnej Czechosłowacji: Tullnerbachu, Mariance,Unter Tullnerbachu, Borince, Czeskich Budějovicach, Klokotach, Jeruzalem, Suche Vrbne, Nepomuku, Sokolovcach… W najśmielszych oczekiwaniach Ojciec Józef nie przewidywał, że po jego odejściu Zgromadzenie będzie posiadało swój dom w Stanach Zjednoczonych, jak również – już w nowej rzeczywistości, na trwałe zapuści swe korzenie w Kościele Polskim.
Ojciec Litomiski był żywym świadkiem wielkiego rozwoju swojego Zgromadzenia. Cieszył się, że tak wielu ludzi tajemnicę Chrystusowych cierpień w Getsemani uczyniła częścią swojej egzystencji. Jednak każdy uczeń Jezusa, nie może przerosnąć swojego Nauczyciela. Drogą, jaką Bóg prowadzi swoich wybranych jest droga krzyża, ściśle złączona z tajemnicą Ogrójca. Dla Ojca Założyciela i jego współbraci nadchodził trudny okres, zwany w życiu duchowym próbą wierności. Europa stawała się miejscem, gdzie do coraz większej władzy dochodził Adolf Hitler, rozszerzając granice królestwa nieprawości i przemocy. Nad Kościołem Chrystusa zaczęły zbierać się ciemne chmury. Dla wszystkiego, co Boże, w nowym świecie tworzonym przez człowieka nie było miejsca. Jezus po raz kolejny w historii zbawienia uobecnia swoje duchowe cierpienia w ludzkich sercach. Ojciec Litomiski i jego życiowe dzieło, staną przed próbą dochowania wierności Jezusowi w walce o człowieka, którego owocem było wypicie kielicha podanego Mu przez Ojca Niebieskiego.
Wydarzeniem bez precedensu stała się noc z 13 na 14 kwietnia 1950 roku, podczas której, rozpoczęto akcję likwidacji męskich zgromadzeń zakonnych w całej ówczesnej Czechosłowacji. Cztery miesiące później, ten sam los podzieliły zgromadzenia żeńskie. Ojciec Józef trafił do obozu internowania w Żeliwie. Choć z pobytu z więzienia nie zachowały się żadne spisane wspomnienia, możemy być jednak pewni, że przez to wydarzenie, Chrystus w całkowity sposób odcisnął w sercu swojego sługi, dramat duchowego cierpienia, którego sam doświadczył w Getsemani. Opuszczony, bez wspólnoty tak wielu umiłowanych braci, w duchowym zmaganiu z własną słabością w pełni wypełnił wolę Ojca, wychylając do dna podany mu kielich. Tajemnica cierpień i fizycznego wycieńczenia zostawiła jednak trwały ślad na jego zdrowiu. Ówczesna władza bojąc się śmierci Ojca Litomiskiego, która mogłaby odbić się w świecie Kościoła szerokim echem, po półrocznym pobycie w więzieniu wypuściła go na wolność. Po wyjściu z więzienia Ojciec Józef zamieszkał na plebani kościoła św. Wojciecha w Pradze. Poniesiony uszczerbek na zdrowiu przyczynił się do ograniczenia podejmowanych działań. Pamiętali jednak o nim współbracia, którzy w miarę możliwości odwiedzali go na plebani.
Zwieńczenie życia Ojca Litomiskiego tonie w milczeniu. Milczeniu, które głośniej przemawia niż niejedno słowo.
Z każdym rokiem odsłania się przed nami tajemnica Jego krzyża. Słowa Pascala, które usłyszymy jeszcze w czasie pogrzebu Założyciela, – że „Jezus kona w swoich członkach do końca czasów” możemy uważać za prawdziwe. To, czego doświadczyła Głowa, trwa w Jego mistycznych członkach.
Stan zdrowia Ojca Litomiskiego nieustannie się pogarszał. Przygotowywał się do spotkania ze Zmartwychwstałym. Ostatnie chwile w życiu Założyciela to całkowite wypalanie miłości własnej. Bóg w ten sposób przygotowywał go do odebrania wieńca życia wiecznego. Serce Boże, które Ojciec Józef pocieszał przez całe swoje życie miało być jego nagrodą. W ostatniej drodze życia Ojcu Litomiskiemu towarzyszył biskup Kajetan Matousek.
Zgasło ziemskie światło Ojca Litomiskiego, wzeszło Słońce Wiekuiste. „Była środa – dzień św. Józefa w oktawie Bożego Ciała, przed świętem Najświętszego Serca Jezusa, tak jak mu przepowiedziała Matka Róża – Założycielka Sióstr Pocieszycielek. Była chyba 9.15 wieczór, 6 czerwca 1956 roku. Uroczystości pogrzebowe Ojca Józefa Litomiskiego odbyły się 11 czerwca l956 r. na Vyšehradzie w Pradze. Mowę pogrzebową wygłosił ks. kanonik Stříž – przyjaciel i duchowny doradca Ojca Założyciela. Po latach wytrwałej pracy i gorliwych ofiar Zbawiciel przygotował swojemu słudze, o. Józefowi Litomiskiemu, długi czas cierpień. Choroba, która dręczyła go już od dawna i utrudniała mu prace, teraz na stałe przykuła go do łóżka. Ale co było życzeniem jego serca? „Jezu, dla Ciebie cierpieć, w cierpieniu Ciebie pocieszać”. Dlatego o. Litomiski przyjął ten los z gotowością i wypełniał swoje powołanie z pokorą, oddany aż do końca swojej agonii… do śmierci…
Nasz Pan przyrzekł szczególna nagrodę i udział w Jego Królestwie tym, którzy wytrwają z Nim w Jego przeciwnościach (Łk. 22, 28). Z pewnością tym bardziej wspaniałą zapłatę przygotował naszemu niezapomnianemu Ojcu, który wytrwał przy Nim przez całe swoje kapłańskie życie, także w ciężkich doświadczeniach trwogi, goryczy i boleści.
Jesteśmy winni drogiemu zmarłemu ojcu Józefowi Litomiskiemu głęboką wdzięczność. Rozbudził on w wielu z nas – w wielu sercach – pragnienie żywego udziału w trwodze i udrękach Serca Jezusowego.
Przewielebny Ojcze, spełniaj nadal swoje zadanie wobec Boskiego Serca Jezusowego w niebie i wypraszaj wielu duszom w naszej ojczyźnie łaskę powołania do cierpienia z Jezusem i pocieszania Go w Jego cierpieniu.